Kościół świętego Józefa w Zabrzu

Niecodzienna bryła, minimalizm, niepowtarzalność. Różne skojarzenia mogą przyjść go głowy patrząc na kościół świętego Józefa w Zabrzu. Ta świątynia powstała w latach 30 ubiegłego wieku i po dziś dzień jest uważana za tą najwspanialszą jeżeli chodzi o okres międzywojenny.

Kościół został zaprojektowany przez Dominikusa Böhma, jednego z najwybitniejszych twórców kościołów okresu międzywojennego w Niemczech. To właśnie świątynia w Zabrzu jest uważana za jego największe i niezapomniane dzieło. Sam Böhm pochodził z rodziny rzemieślników o długich, sięgających 140 lat, tradycjach. Swoją pasję do budownictwa rozwinął przy ojcu Aloisym, który był właścicielem firmy budowlanej. Właśnie z tego okresu wzięła się u niego dbałość o detale, trzymanie się tradycyjnych technik oraz ascetyzm materiałowy – stosowanie materiałów w ich surowym stanie, brak ozdób czy nieotynkowana cegła. Sam kościół obecnie wywołuje różne odczucia. Wydaje się być swoistą fabryką, której przemysłowość widzimy w zewnętrznej bryle obiektu. Ściany są olbrzymie, pozbawione ozdób, okraszone jedynie oknami. Sama bryła bardzo zwarta jest prostopadłościanem z dodatkową wieżą (również w kształcie prostopadłościanu) z wyodrębniającym się prezbiterium, które jest zaokrąglone od południowej strony. Bryła kościoła przypomina statek – okna przypominają bulaje, wieża to istny kapitański mostek, prezbiterium to dziób. Materiał, który został wykorzystany przy budowie świątyni to czysta, czerwona cegła. Mimo, że moda kazała łączyć cegłę z bielą to Böhm na przekór wszystkim trzymał się tradycji i wykorzystał cegłę o różnym stopniu wypalenia. Poza tym odniósł się również do stylu układania cegły znanego jeszcze z średniowiecza zwanego wedyjskim.

Dzięki cegle autor mógł nadać kościołowi niesamowite kształty, tworząc na przykład eteryczną elewację frontową, którą stanowi ażurowa (oczywiście ceglana) ściana, która jest zbudowana z kilku rzędów arkad, przypominając nieco akwedukt. Same wnętrze jest również niezwykłe. Przechodząc arkady znajdziemy się na dziedzińcu zwanym paradisus. Jest to istny bufor, który ma za zadanie oddzielać sacrum kościelne od ulicy. Nad głównym wejściem znajdziemy ogromną rozetę, a przez szklane drzwi wejdziemy do nawy. Wewnątrz kościoła również znajdziemy nieotynkowaną cegłę. Podłoga to kamień, a strop jest drewniany. Böhm tak zaprojektował wnętrze by po wejściu można było doświadczyć istnego „spektaklu” świetlnego – nieco tajemniczości dodaje światło, które wpada do wnętrza z niewidocznych okien znajdujących się między słupami. Architekt postarał się również o to by osoba zbliżająca się w stronę ołtarza była świadkiem coraz to jaśniejszych witraży. Trzeba również zauważyć, że mimo tej gry świateł to same prezbiterium tonie w półmroku. Kościół po dziś dzień zachował się w świetnym stanie, robiąc niemalże piorunujące wrażenie na odwiedzających swoją geometrią i ascetyzmem materiałowym.